Cytaty z listów internetowych
Wpis w księdze Gości strony internetowej Drzewa: Nick: | | IP: | 62.233.189.50 | Data: | 01-03-2004 (20:53) | Treść: | Szanowny Panie, Jestem pod bardzo dużym, pozytywnym wrażeniem Państwa strony własnej. Pierwszy raz spotykam tak profesjonalnie przygotowaną stronę - gratuluję!! Mieszkam w Lublinie a urodziłem się w Żółkiewce, gdzie przed wojną pracował jako lekarz Pan Edmund Wajszczuk. Pamiętam - moja babcia Wiktoria Wac szczególnie, ale również mama Zofia Włodarczyk, często wymieniały z wielką atencją to nazwisko. Babcia wspominała, że mój ojciec był kolegą synów Pana Wajszczuka: Antoniego i Wojciecha. Imiona znalazłem w drzewie genealogicznym, ponieważ przyznaję, że już ich nie pamiętałem. Przywołuję natomiast wspomnienie babci, że aż troje dzieci Państwa Wajszczuków zginęło podczas Powstania Warszawskiego. O tym często mówiła babcia Wiktoria i mama Zofia. Mój ojciec Kazimierz Wac umarł w 1950r. w wieku 27 lat w Żółkiewce. Miałem wtedy zaledwie 3 lata, niewiele pamiętam. W każdym razie rodzina Wajszczuków w Żółkiewce cieszyła się zasłużonym uznaniem i szacunkiem. Żałuję, że podczas rodzinnych peregrynacji, kiedy trafiliście Państwo do Żółkiewki - chyba wypad był mało owocny, ponieważ nie ma żadnego zdjęcia ani bliższej wzmianki. W ubiegłym roku powołaliśmy Towarzystwo Przyjaciół Żółkiewki-mam zamiar przy okazji opowiedzieć o wspaniałych Stronach Własnych Państwa i może dowiedzieć się jeszcze czegoś bardziej konkretnego o pobycie Pana doktora Edmunda Wajszczuka i Jego Najbliższych w naszej miejscowości. Przy okazji chciałbym poinformować, że w ubiegłym roku została wydana książka żółkiewskiego Żyda Chaima Zylberklanga \"Z Żółkiewki do Izraela\", Lublin 2003, wydawnictwo Primooffset 20-407 Lublin, ul.Piłsudskiego 24a, tel.081/532-22-03. tel./fax 081/532-22-04, ISBN 83-914474-1-3. gdzie również jest wzmianka o Panu doktorze Edmundzie Wajszczuku jako lekarzu w Żółkiewce. Cieszę się, że jedna z \"nitek\" Państwa Rodu zamieszkuje Lublin, gdzie również mieszkam i pracuję od ponad 40 lat. Jeśli mógłbym być pomocny w jakichkolwiek ustaleniach związanych z Rodziną Wajszczuków będzie mi bardzo miło. Tymczasem, raz jeszcze gratulując strony a przede wszystkim wyrażając uznanie dla bardzo szanowanej przez moich przodków Rodziny Wajszczuków przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia Andrzej Wac-Włodarczyk |
Fragmenty listów od Andrzeja Wac-Włodarczyka:
z dnia 13 marca 2004 r.
(...) Akurat dzisiaj byłem na spotkaniu Regionalnego Towarzystwa Przyjaciół Żółkiewki RTPZ. Opowiadałem o naszej korespondencji a przede wszystkim o zacnej Państwa Rodzinie, wprawdzie bardzo fragmentarycznie bo niestety nie znam wielu szczegółów. Wzbudziło to duże zainteresowanie słuchaczy, choć odzew był niewielki ze względu na "młody wiek" uczestników spotkania. Mam jednak nadzieje na dalsze informacje o które prosiłem. Spotkania odbywają sie w każdą druga sobotę miesiąca o godz. 10 w Gminnym Centrum Kultury w Żółkiewce. W tegorocznych planach RTPZ jest wydanie książki "Dzieje Żółkiewki i okolic" napisanej przez p. Kiełbasę - przewodniczącego RTPZ, sporządzenie listy poległych w I i II Wojnie Światowej mieszkańców Żółkiewki, przygotowanie folderu i pocztówki o miejscowości. Jestem w kontakcie z Wnukiem dra E. Wajszczuka historykiem sztuki z Sopotu. Jeśli będę znal dodatkowe informacje chętnie je przekażę. Tymczasem zapraszając do Lublina i Żółkiewki serdecznie pozdrawiam Andrzej Wac-Wlodarczyk
z dnia 7 kwietnia 2004 r.
(...) Napiszę do p. Chaima Zylberklanga o Pana determinacji w poszukiwaniu (z sukcesem) Jego książki, z pewnością się ucieszy. Na marginesie zawartości książki, zamieszczono w niej kilka fotografii z mojego albumu rodzinnego - str.38, 67, 74. Na ostatniej z nich pomyłkowo podpisano Walery Wac, a powinno być Jan Wac (rodzony brat Walerego). Zdjęcie to przedstawia moich dziadków - Jana i Wiktorię, a mała stojąca nad babcią dziewczynka to moja Mama, która zmarła w listopadzie 2002 r. Właśnie, zagłębiłem się w przeglądanie starych fotografii, doszukując się podobieństwa postaci Rodziny Wajszczuków (na podstawie porównań z Państwa stron własnych, ale niestety nie mogę nic znaleźć... Wprawdzie te akurat zdjęcia, co do których mam przypuszczenia, ze a nuż znajdę, są bardzo małe i niewyraźne ??? jednak, jakbym słyszał Babcię czy Mamę : "o tutaj, twój ojciec z kolegą (kolegami) synem doktora Wajszczuka..." Szkoda, ze nie mogę nic znaleźć. Tymczasem, chce Panu i Jego Rodzinie przesłać najserdeczniejsze życzenia z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych, dużo zdrowia, pogody ducha i wszelkiej pomyślności Andrzej Wac-Wlodarczyk
z dnia 19 kwietnia 2004 r.
Szanowni Panowie, Trudno mi znaleźć osoby pamiętające p. dr Edmunda Wajszczuka z okresu Jego pobytu w Żółkiewce. Dotarłem jedynie do Pań mieszkających w Lublinie - p. prof. Hanny Chrzastek-Spruch i p. Genowefy Sawickiej, mojego kuzyna z Żółkiewki Jana Waca i wspomnianego wcześniej, obywatela narodowości żydowskiej urodzonego w Żółkiewce p.Chaima Zylberklanga. Wszyscy czworo, niezależnie wspominają wielką życzliwość i bezinteresowność Pana doktora Edmunda Wajszczuka, twierdząc, że nie należało do rzadkości leczenie bez żadnego honorarium w przypadku biednych rodzin. A ze takich było wiele, to tez wszyscy podkreślają zgodnie. Obie Panie były, jako dziewczynki leczone przez Pana Doktora. Otóż, wspomniana Panią Chrzastek-Spruch poznałem dopiero teraz, "buszując" w Internecie. Urodziła się w Żółkiewce w 1933, gdzie ojciec był kierownikiem miejscowej szkoły a matka nauczycielka. Jest profesorem medycyny i do ubiegłego roku kierowała Katedrą Pediatrii w lubelskiej AM. Jej mąż, zmarły przed kilkoma laty był tez znanym w Lublinie profesorem medycyny w zakresie urologii. Pani Genowefa Sawicka, bliska koleżanka mojej zmarłej przed dwoma latami Mamy, mieszka w Lublinie i jest żoną i matką lekarzy. Mój kuzyn Jan Wac z Żółkiewki, pamięta gdzie mieszkali Państwo Wajszczukowie. Twierdzi, że niestety Ich dom spłonął w czasie wielkiego pożaru Żółkiewki w 1938 r. Wtedy tez Państwo Wajszczukowie przeprowadzili się do Krasnegostawu.
Pan Chaim w ostatnim liście z 04.04.2004 pisze do mnie m.in.: "Co do Rodziny Wajszczuków? Ja bym tez chciał mieć kontakt. I opisać moje wspomnienia, co do tego szlachetnego, dobrego człowieka, co się nazywał Doktor Wajszczuk. On ratował ludzi, też bez pieniędzy. Niech Im Pan da mój adres. Niech Oni piszą. I ja Im odpisze. Warto tez pisać wspomnienie Jego (AWW- Dra Wajszczuka) w moim drugim wydaniu" (AWW- p. Zylberklang kończy korektę i uzupełnienia drugiego wydania swojej książki o Żółkiewce i własnych przeżyciach). Ponieważ p. Chaim, niestety nie używa Internetu pozwalam sobie, na Jego życzenie podać adres (...)
Chciałbym jeszcze porozmawiać z p. Wieslawem Skrzydlo, wieloletnim Rektorem lubelskiego uniwersytetu UMCS, który wraz z rodziną mieszkał przez pewien okres, przed wojną w Żółkiewce. Jego ojciec był tam naczelnikiem poczty. Nie jest wykluczone, że cos wie na temat Państwa Rodziny. Tymczasem przesyłam serdeczne pozdrowienia Panom i Ich Rodzinom
Andrzej Wac-Wlodarczyk
21 kwietnia 2004 r.
(...) Ucieszyłem się kolejna wiadomością od Pana. Do Pani Anny Świderskiej napisałem dzisiaj kilka słów - to przecież w prostej linii wnuczka Pana E. Wajszczuka, dzięki Któremu słyszałem o Państwa Rodzinie. Oczywiście, proszę bardzo na zamieszczenie fragmentów moich pisanych informacji w Państwa Archiwum wg. Pana uznania. Serdecznie pozdrawiam Andrzej Wac-Wlodarczyk
(mój e-mail: andrzejw@eltecol.pol.lublin.pl)
10 października 2004 r.
Szanowni Państwo,
Właśnie przeglądałem przed chwila po raz kolejny, kolejny... Wasze
wspaniale Strony Własne i zauważyłem fragment dotyczący naszego spotkania
w Lublinie w wakacje tego roku.
Jestem bardzo wdzięczny za zamieszczenie tej relacji i dziękuję za
wszystkie ciepłe słowa jakie są skierowane pod adresem mojej rodziny.
To bardzo milo, ze zasłyszane kiedyś opowiadania mojej Babci i Mamy
spowodowały taki owocny kontakt z Państwem i pozwoliły na ustalenie nowych
kontaktów i relacji o Waszych Wspaniałych Przodkach przez szereg
"odkrytych" świadków tamtych czasow. Jak dobrze, ze prowadzicie Państwo ta
profesjonalnie wykonana Stronę z Drzewem Genealogicznym, którą staram się
rozpowszechniać i tym sposobem znajdować kolejne zainteresowane osoby, w
tym również autorów książek o Żółkiewce. Ci ostatni czerpią stad również
wiadomości o faktach i wydarzeniach, przenosząc je na strony książek
docierających do szerszej rzeszy czytelników. Bardzo mnie to cieszy.
Wysłałem list do p. Grzegorza Kołodziejczyka, który wpisał się w Księdze
Gości i wydaje mi się, ze znam Go osobiście a właściwie to jego rodziców i
rodzinę, z którą tez jestem w pewnym stopniu spowinowacony. Jak do tej
pory nie otrzymałem żadnej odpowiedzi ale mam nadzieje, ze Grzegorz się
jeszcze odezwie..
W listopadzie będę prawdopodobnie na konferencji w Gdańsku, wiec jeśli
czas pozwoli i byłaby aprobata ze strony p. Edmunda Leszczylowskiego,
chętnie spotkałbym się z Nim w Sopocie.
Tymczasem raz jeszcze dziękując, życzę Wszystkim Państwu dużo zdrowia i
wszelkiej pomyślności Andrzej Wac-Wlodarczyk z rodziną
Wyjątki z listów od Włodzimierza Bieguńskiego z
7.XII.2005
07.XII.2005
(...) Wczoraj dostałem list od wuja (rocznik 1919)
mieszkającego stale we Francji. Wspominając stare dzieje nadmienił iż
przyjazd cioci Mani z dziećmi do W-wy spowodowany był m in. stałym
nagabywaniem Niemców aby wuj Edmund podpisał volkslistę. Według
domagających się tego Niemców nazwisko Wajszczuk powstało ze
spolszczenia niemieckiego Weisstuck. Czy rzeczywiście pochodzi tego nie
wiem. Jedno przemawia za prawdziwością. Wajszczukowie nosząc nazwisko
zakończone na -uk, tak typowe dla Rusinów, byli katolikami
nie unitami.09.XII.2005 (...) W
poprzednim liście zapomniałem dopisać iż wuj Dobraczyński pisał jeszcze,
że w tydzień po śmierci wuja Edmunda w jego domu zjawiło się gestapo,
które chyba rozszyfrowało współpracę z Podziemiem.
12.XII.2005 (...) Czy pomiędzy Rodzinami Wajszczuków i
Wierzejskich było skoligacenie tego nie wiem. Ciocia Mania (0075), a i
Leszczyłowscy (0076), przyjeżdżając z Ostrowi Maz. zawsze zatrzymywali
się u ciotki Janki Wierzejskiej. Ciocia Mania mieszkała u niej po
sprowadzeniu się do Siedlec i tam zmarła. Jej zięć Bazyli Leszczyłowski
zmarł w maju tego roku.
17.I.2006 Wysyłam Panu dwie ciekawostki - notatki kalendarzowe
z notesu mojego dziadka Jana Bieguńskiego, a odnoszące się do rodziny
wuja Edmunda. Dziadek, od wczesnej młodości, miał zwyczaj na bieżąco
wszystko notować, nawet drobne zakupy codzienne. Szkoda tylko, ze po
wszystkich perypetiach ostatniej wojny zachowało się zaledwie kilka
notatników.
Pierwsza pod datą 19.6.1918 - "W pierwszych dniach czerwca wysłałem
przez niejakiego Bolesława Dąbrowskiego (ojciec jego ma dom naprzeciwko
bramy starego cmentarza) dwa listy, jeden do córki naszej Marji
Wajszczuk, drugi do And. Michalskiego.
na przesłanie dałem Rb. 2
winienem dopłacić kop. 40"
Mój dopisek - Ten Dąbrowski musiał być sąsiadem rodziny Wajszczuków.
Nieruchomość Pańskiego dziadka była zwrócona frontem do ul Katedralnej,
a jej tyły wychodziły na Cmentarną vis a vis starego cmentarza. Jako
spadek po dziadku Danusia otrzymała właśnie działkę od Cmentarnej.
Notatka druga pod data 16.10.1918 - jej treść: "Dnia 12 paźdz. 1918 r.
przyjechała z Rosji córka nasza Mania ze swoim mężem Edmundem
Wajszczukiem i 7-io miesięczna córeczka. Pobrali się dnia 11/7/916 w
frontowej (?) kaplicy w Erna w Liftlandii. Ślubu udzielił im ks. Łukasz,
ksiądz wojskowy, jako świadkowie występowali p. Witold Łukaszewski (?)
obywatel ziemski, fabryk. i miejski z Białegostoku i Włodzimierz
Jakowlewicz Rudanowski pełnomocnik przy 12 armii w Rydze. Zięć nasz
Edmund jest studentem piątego kursu Uniwersytetu krakowskiego. W Rosji
służył w szpitalnictwie związku miast rosyjskich jako lekarz i
zarządzający, nasza zaś Mania jako sanitariuszka"
17.I.2006
Przypomniała mi się pewna historia opowiadana przez Danusie. Lekarz
domowy hrabiów Potockich, którzy mieli majątek ziemski w okolicach
Żółkiewki, był nieobecny - jakiś dłuższy wyjazd czy cos podobnego. U
wuja Edmunda zameldował się sekretarz czy kamerdyner z prośbą o pilne
udzielenie pomocy lekarskiej jednemu z członków rodziny Potockich.
Sprawa była chyba bardzo poważna, bo jak wspominała Danusia, ojciec jej
przez dłuższy czas jeździł tam po kilka razy dziennie. Sprawy honorarium
zostały załatwione. Wrócił lekarz, który był ich lekarzem domowym. Minął
dłuższy okres czasu jak w domu wujostwa stawił się wyleczony Potocki z
drobnym prezentem. Tym drobiazgiem okazały się być skrzypce
Stradivariusa, podobno oryginał. Wuj Edmund, który był wirtuozem gry na
skrzypcach, a absolutny słuch odziedziczył podobno po swoim ojcu, który
też był utalentowany muzycznie, był zachwycony brzmieniem instrumentu.
Skrzypce te zrabowali Niemcy kwaterujący w mieszkaniu wujostwa.
18.I.2006 Odnośnie pobytu Edmundostwa w Rosji to wiem tylko tyle.
Wuj Edmund studiował medycynę w Krakowie (Austro-Węgry), został mu
ostatni piąty rok. Na tym ostatnim roku podobno były tylko tzw. nauki
policyjne - sekcje zwłok w kierunku ustalenia przyczyny zgonu
(zabójstwa), analiza chemiczna itp. Rzeczy które w sumie chyba mają
niewielkie znaczenie dla codziennej pracy lekarza. Jako ignorant może
się mylę? Przyjechał latem 1914 r. do Siedlec na wakacje i został, był
poddanym cara, zmobilizowany do wojska rosyjskiego w charakterze
lekarza. Ciocia Mania latem 1914 r. była na Kursach Przygotowawczych do
Szkoły Dentystycznej (nie jestem w 100% pewny czy prawidłowo napisałem
nazwę, ale chyba tak). Została wolontariuszka - siostra miłosierdzia, a
może z poboru? W każdym razie oboje znaleźli się w armii rosyjskiej.
Znali się z Siedlec i w Rosji się pobrali w 1916 r. Danusia urodziła się
w wagonie kolejowym w czasie powrotu do Polski. Jarosław podany w jej
akcie urodzenia to nie ten Kolo Przemyśla, tylko położony w głębi Rosji.
zdjęcia nadesłał Włodzimierz Bieguński
Przygotowali: Waldemar J Wajszczuk & Paweł Stefaniuk
2006 e-mail: wwajszczuk@comcast.net
|