english version

06-05-2010

01-04-2006

wersja polska

 

Wspomnienia Aleksandra Dobraczyńskiego
(relacje kuzyna Włodzimierza Bieguńskiego)


Włodzimierz Bieguński napisał w listach pod datami:
 
15.II.2006: „Wuj Aleksander widział się z wujem Jerzym Wiszniewskim (zobacz - http://www.wajszczuk.v.pl/polski/drzewo/tekst/biegunscy/schemat.htm) i Basia na kilkanaście minut przed ich śmiercią. 1 sierpnia (1944 r.) zgodnie z rozkazem udał się na ul. Smolna, gdzie miała być koncentracja komórki lotniczej "Dural". Na Smolna nie dotarł, bo w rejonie Krakowskiego Przedmieścia wojsko niemieckie zrobiło kocioł. Wówczas wycofał się do rodzinnego domu na ul. Ogrodowa na Wole. Zaraz potem przyłączył się do Batalionu "Gustaw". W "Gustawie" walczył jego najmłodszy brat Antoni - miał on tam przydział służbowy.

Aleksander, Antoni i ich rodzice, mój ojciec, ciocia Mania (Maria, żona Edmunda Wajszczuka - zobacz) z dziećmi oraz Wiszniewscy - wszyscy oni mieszkali na ul. Ogrodowej 23 w kamienicy Archikonfraterni Literackiej, którą zarządzał (i reszta majątku tego bractwa) Antoni Dobraczyński, ojciec Jana, Aleksandra i Antoniego. Na kilka lat przed wybuchem wojny odszedł na emeryturę ze stanowiska naczelnika Wydziału Szpitalnictwa i Opieki Społecznej Miasta Warszawy.

Aleksander nie miał stałego zadania i był wykorzystywany do rożnych celów - przenoszenie rozkazów, a głównie zdobywanie żywności. Jerzy Wiszniewski tez nie miał stałego przydziału. Wykorzystywano jego wiedze ppor. rez. saperów do fachowej budowy barykad. Co Aleksander robił w dniu wybuchu "czołgu", tego nie wiem - nigdy o to nie pytałem.

26 sierpnia był w szpitalu i obaj z Jerzym, rekonwalescentem, mieli iść na ul. Freta, gdzie w piwnicach znalazła schronienie Aleksandra Wiszniewska, żona Jerzego i mała Ewa. Jerzy zdecydował się pójść piwnicami, a Aleksander góra. Aleksander dotarł na Freta. Jerzego nie było. Jak mi to opisał - żona Jerzego była tknięta złym przeczuciem, które i jemu się udzieliło. Wrócił na Kilińskiego skacząc pomiędzy lejami, przedzierając się przez gruzy itp. Kiedy był na miejscu, ze szpitala była kupa gruzów a dr "Morwa" prowadził akcje ratowniczą.”


16.II.2006: „odnośnie stopnia zranienia Basi i wuja Jerzego nie wiem nic bliższego. Przychylam się do wniosku ze stan zdrowia Jerzego nie był najgorszy (jeśli wybierał się w odwiedziny do żony). Jaki był Basi? Będę próbował dowiedzieć się czegoś od wuja (Aleksandra) przy okazji pisania najbliższego listu. On bardzo niechętnie wspomina Powstanie. Oprócz już wymienionych, zginęło w nim kilku najbliższych krewnych jego matki - siostra i brat lub dwu braci. Ale będę próbował.


16.II.2006: „I kilka słów wyjaśniających moja ignorancje. Z ciocia Mania nigdy na temat Powstania nie rozmawiałem z dwu powodów. Pierwszy - w chwili jej śmierci w styczniu 1967 r., ja miałem 15 lat i kilka miesięcy i byłem zbyt młody, aby wiedzieć o co pytać. Po drugie – wiedziałem, iż przy cioci o tych sprawach się nie rozmawia. Po trzecie - kiedyś wspomniałem, iż w dzisiejszej gazecie jest informacja o śmierci gen. Bora-Komorowskiego i zobaczyłem wówczas grymas na jej twarzy.  Danusia tez nigdy "sama z siebie" nic nie opowiadała, a ja wiedząc o "poglądach" cioci Mani też starałem się nie ranić jej uczuć. Kiedyś pokazała mi wspomnienia Jana Dobraczyńskiego (zobacz) - pierwsza wersja "Gra w wybijanego" ze słowami: "patrz, Jan napisał o mojej siostrze" i nic więcej. Widziałem, że nie ma ochoty więcej rozmawiać.”


Przygotowali: Waldemar J Wajszczuk & Paweł Stefaniuk 2010
e-mail: wwajszczuk@comcast.net