english version

31-01-2007

25-01-2007

wersja polska

Wspomnienia Zofii Jarosz
(M004)


Vasteras, Szwecja – 11.VI.2004

Drogi Kuzynie!

Przyznam się, że niełatwo przyszło mi, aby do Ciebie napisać, bo przecież Ty wogóle mnie nie znasz, a ja Ciebie pamiętam tylko jako małego chłopczyka w latach 1938-39, jak chodziłeś prowadzony za raczki przez Twych Rodziców do Babci Marii (Wajszczukowej) (0059) na Katedralna w niedziele. Czasem bywałam z moją Mamą (M003) u Cioci Marii (0095) i widywałam Ciebie, Wujka Lutka (0086) - (tak nazywali Go wszyscy w mojej rodzinie) no i Twoją Mamę Wandę (0086). Twoja Mama ukończyła to samo gimnazjum im. Kr. Jadwigi, tylko w starym systemie w roku 1933, a ja już po reformie w 1939 r. Z Twoją Mamą widziałyśmy się w czasie okupacji w Łosicach, gdzie zamieszkałam z mężem po ślubie w 1942 r. Wtedy w małych miasteczkach można było dostać, a raczej zdobyć, trochę żywności. Po wielu latach spotkałam Twoją Mamę na zjeździe koleżeńskim absolwentów Gimnazjum i Liceum im. Królowej Jadwigi w Siedlcach, 8-9 czerwca 1974 r. Na następnym zjeździe w 1994 już Jej nie spotkałam.

Co do Twojego Ojca – Wujka Lutka – to bardzo dobrze Go pamiętam, był przecież „pierwszym ratunkiem” na rożne „przypadłości” w rodzinie, zwłaszcza u dzieci. Moja Mama, jak tylko cos się wydarzyło, to wołała „idźcie po Lutka”, no i Wujek z uśmiechem uspakajał i radził. Pamiętam, jak opiekował się moją Babcią Bronisławą Olszewską, ciężko chorą i umierającą staruszką w latach 1940-41. Co do Wujka Karola (0074), to Go pamiętam bardzo dobrze, bo już byłam dorosła po maturze 1939 r. Ojciec mój, po wyjściu z bombardowanych Siedlec, zostawił mnie, moją Mamę i Brata pod opieka Ks. Karola w Drelowie, a sam poszedł na front. Byliśmy w Drelowie prawie 2 miesiące. 4.XI.1939 odwiózł nas do Siedlec, wtedy Go ostatni raz widziałam. Pobyt w Drelowie był dla mnie bardzo znaczący, gdy teraz myślę o tym z perspektywy tylu lat. Ileż ja tam przeczytałam książek, ile rozmów prowadziłam z Wujkiem Karolem, oczywiście zbuntowana 18-latka, a On się trochę śmiał, a resztę próbował wytłumaczyć. Miał bardzo piękny donośny glos i jak „zagrzmiał” w Kościele „Boże cos Polskę”, to wszyscy płakali, ale śpiewali. Na widok zawieszonej naprzeciw plebanii czerwonej flagi (na urzędzie gminy, chyba) wyszedł na próg i zawołał: „Co mi tu za brewerie wyprawiacie, zaraz to zdjąć!”. Wtedy, na szczęście chwilowo, do Międzyrzeca weszli bolszewicy, ale musieli się cofnąć i nie stało się nic gorszego. Na plebanii było bardzo wielu uciekinierów cywilnych i wojskowych szukających swoich jednostek, do stołu siadało mnóstwo osób, spali gdzie się dało, a gospodyni Frania biadoliła, ze „wszystkie kurczaki wyrżnięte i ciele też, a drzewa w sadzie objedzone”.

Po powrocie do Siedlec pojechałam w grudniu na tzw. „kondycje”, to znaczy uczyć dzieci (dwie córki) kierownika szkoły w Tchórzewie, przygotowywałam je do gimnazjum – myśleliśmy, że Niemcy pozwolą na naukę. Tam się dowiedziałam o aresztowaniu Ks. Karola, a w parę miesięcy później, o Jego śmierci w Dachau.

Z lat wczesnego dzieciństwa pamiętam mój pobyt świąteczny u Wujka Mundka (0075) w Krasnymstawie, gdzie bawiłam się z młodszym Wojtkiem (0085). Tam zachorowałam na szkarlatynę (bo wcześniej nie pozwoliłam się zaszczepić) – wówczas to była ciężka choroba, ale jakoś pod opieka Wujka, który czuwał nade mną w dzień i w nocy, wydobrzałam i po 2 tyg. wróciłam do domu. Wojtek natomiast, zaszczepiony - nie zaraził się, chociaż stykał się ze mną, jak to dziecko.

Twoja Ciotka Marysia (0095) Klimczykowa, którą częściej widywałam przed sama wojną i w czasie okupacji, była sekretarka w Gimnazjum i Liceum Hetm. Żółkiewskiego aż do okupacji, kiedy zamknęli szkołę. Potem zaczęło się tajne nauczanie w rożnych prywatnych domach, u nas też, bo mój brat Ryszard (M015), młodszy o 3 lata przygotowywał się z kolegami do malej, a potem do dużej matury. Przychodzili profesorowie z „Żółkiewskiego” i uczniowie – jakoś szczęśliwie nie było „wpadki”, a nawet czasem (było) wesoło.

Widzisz! Tak się rozpisałam i pewnie się znudzisz czytając moje bazgroły (zawsze bazgrałam), ale trzeba w paru słowach wyrazić wszystkie nagromadzone przez lata wspomnienia, przez wiele lat! Teraz żyjemy w zupełnie innym świecie, gdzie dominuje technika i elektronika, a ja mogę tylko pamiętać i pisać`. Cieszę się bardzo, ze tak nawiązaliście „spotkanie w eterze” z moją córką, która b. dużo pracuje nad tym „drzewem i jego gałęziami” znajdując coraz to nowe ciekawe zdarzenia i osoby. Przesyłam serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i Rodziny, aby nasze gałęzie nadal zdrowo rosły. Gdy będziesz w Warszawie, to proszę pozdrów ode mnie serdecznie prof. Z. Religę, którego widuje w TV Polonia i podziwiam, życz Mu jak najwięcej zdrowia, wytrwałości i nieustępliwości w obecnie toczącej się „wojnie” o oblicze tzw. „Służby Zdrowia” i nieszczęsnych pacjentów. Może ten polski chaos wreszcie się skończy.

Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam i życzę miłego pobytu w Kraju!


Zofia Jarosz (z d. Olszewska)


Przygotowali: Waldemar J Wajszczuk & Paweł Stefaniuk 2000-2007
e-mail: wwajszczuk@comcast.net