english version

25-06-2004

19-03-2004

wersja polska

Nie-boskie Buenos Aires

Newsweek.pl, 20 czerwca 2004 16:00, ostatnia aktualizacja 09 sierpnia 2011 13:24


Dla Argentyńczyków polskiego pochodzenia paszport Rzeczypospolitej stał się przepustką do lepszego świata.

Miało być jak w raju. Gospodarka kwitła, boskie Buenos Aires tętniło życiem od rana do wieczora. Turyści z całego świata tłumnie odwiedzali szkoły tanga, a znakomite restauracje prowadzone przez włoskich, hiszpańskich i polskich emigrantów pękały w szwach. Argentyńczycy uwielbiali schabowego z kapustą w Casa Polaca (Domu Polskim) - jednej z bardziej znanych restauracji w Buenos. Aż tu nagle, między wódką a zakąską, wielki krach gospodarczy pogrążył kraj w chaosie, a miliony ludzi skazał na biedę.

Skutki katastrofy sprzed trzech lat odczuwalne są do dzisiaj. Ponad 45 proc. młodych Argentyńczyków w wieku od 18 do 30 lat jest bezrobotnych. 35 proc. żyje w nędzy. Płace spadły o ok. 30-40 proc. Od 2001 roku z 38-milionowego kraju wyemigrowało ponad 200 tys. ludzi - głównie do Chile, USA, Włoch i Hiszpanii. - Wszyscy, a zwłaszcza dwudziesto- i trzydziestolatkowie na gwałt zaczęli wyszukiwać europejskich dziadków - opowiada Claudia Stefanetti-Kojrowicz, redaktorka pisma internetowego "El agila blanca" ("Biały Orzeł").

Dzisiaj po pierwszej fali argentyńskiej emigracji z 2001 r. szykuje się kolejna. - Ludzie stracili już wiarę w system zdominowany przez skorumpowanych polityków i w samych siebie - wyjaśnia psycholog Macarena Diuana, zajmująca się analizą skutków społecznych kryzysu ekonomicznego.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy blisko 600 tys. osób złożyło w ambasadach podania o zmianę obywatelstwa. Dwa tysiące wniosków czeka na rozpatrzenie w polskiej placówce, która zyskała na popularności od chwili wstąpienia Polski do Unii Europejskiej.

Ale potomkowie polskich emigrantów, których w Argentynie mieszka około miliona, wcale nie chcą osiedlać się w kraju przodków. Polski paszport - teraz już unijny - jest im potrzebny, żeby wyjechać do Irlandii, Wielkiej Brytanii czy Szwecji. Tam mogą bez przeszkód starać się o pracę, ponieważ kraje te nie wprowadziły okresów przejściowych na zatrudnianie polskich obywateli. Wielu planuje też wyjazdy do Hiszpanii, licząc, że z polskim dokumentem będzie im łatwiej zalegalizować pobyt. Argentyński paszport jest dzisiaj tylko obciążeniem. W Madrycie czy Sewilli przybyszów zza oceanu traktuje się wręcz jak obywateli drugiej kategorii. - Europejskie obywatelstwo daje więcej szans na lepszą pracę - twierdzi Julian Dobry, student muzykologii w Buenos Aires, którego rodzina osiedliła się w Argentynie przed I wojną światową. - Nie tylko na zmywanie naczyń w barach i polerowanie podłóg w biurach.

Ana Wajszczuk, pisarka, autorka zbioru wierszy "Książka Polaków" ("El libro de los polacos"), ma zamiar opuścić Amerykę Południową na stałe. - Mój ojciec złożył już swoje dokumenty - mówi. - Niedługo zrobię to samo.

Ana ma 29 lat, jest młodą mężatką, zajmuje się dziennikarstwem. Jej dziadek Ireneusz, wzięty do niewoli sowieckiej w 1939 r., został wywieziony na Syberię, wstąpił do armii generała Andersa, a po wojnie wyjechał do Argentyny. Rodzinie żyło się nieźle. Aż do kryzysu. Teraz wszyscy marzą tylko o jednym: wyrwać się z Ameryki Południowej.

A jeszcze ponad 100 lat temu była to dla Polaków prawdziwa ziemia obiecana. Polscy emigranci zaczęli trafiać do Argentyny pod koniec XIX wieku. Szczęścia w Nowym Świecie szukali wtedy żołnierze napoleońscy, potem biedni chłopi z Galicji, którzy osiedlali się w Belisso niedaleko Buenos Aires. Wielu z nich znalazło pracę w Patagonii przy wydobywaniu ropy. Tuż przed II wojną do kraju zaczęli przybywać intelektualiści (jak np. Witold Gombrowicz), a po jej zakończeniu emigrację w Ameryce Południowej wybierali żołnierze i naukowcy, razem ok. 30 tys. osób.

Dzisiaj należą oni do argentyńskiej wyższej klasy średniej. Są właścicielami sklepów, małych zakładów, restauracji, cukierni. Niewielu z potomków polskich emigrantów czuje jakiekolwiek więzi ze starym krajem, a język polski zna niespełna 180 tysięcy.

Rodzina Juliana Dobrego ma firmę reklamową. Już jego dziadek, który przyjechał tutaj jeszcze przed I wojną światową, zabrał się za biznes i otworzył pierwszy w Argentynie zakład produkujący sztuczną biżuterię. Dziś Dobry stara się o polski paszport. - Tylko po to, żeby swobodnie podróżować po Europie i tam ewentualnie kontynuować studia - twierdzi.

Ale żeby dostać polskie obywatelstwo, trzeba przejść biurokratyczną gehennę. Przyjęte w konsulacie wnioski są wysyłane do warszawskiego Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców - procedura trwa 3 miesiące. Stąd wędrują do Kancelarii Prezydenta, która decyduje o nadaniu obywatelstwa. Na to trzeba jednak poczekać kolejne 1,5 roku. Na razie dwie osoby otrzymały polskie obywatelstwo.

Na samym początku należy oczywiście udokumentować polskie pochodzenie. I tutaj zaczynają się najpoważniejsze problemy. Większość emigrantów bądź zagubiła dokumenty tożsamości w drodze do Nowego Świata, bądź ulegały one zniszczeniu w nękanym częstymi konfliktami kraju. Argentyńscy urzędnicy często też dość dowolnie "latynizowali" trudne do wymówienia polskie nazwiska. I tak pan Zieliński stał się Senor Zablesque, Guodenoviche to były Guzdynowicz, a nazwisko Wąsowicz w wersji hiszpańskiej brzmi dziś Wysovits. - Musiałam zrezygnować ze starania się o polski paszport - mówi Ana Warszawski, dziennikarka z Buenos Aires. - Nie potrafię udowodnić w żaden sposób, że moja rodzina pochodzi z Polski.

Nic dziwnego. Jej dziadek przybył tu przed uzyskaniem przez Polskę niepodległości z Galicji i w związku z tym władze argentyńskie uznały go za Austriaka. Podobnie wielu ludziom przybywającym w XIX wieku z obszaru Polski w rubryce "narodowość" wpisywano "Niemiec" albo "Rosjanin". Bez problemu o obywatelstwo mogą się natomiast starać potomkowie tych emigrantów, którzy przyjechali po 1918 r. jako obywatele polscy. Ale tych mieszka tutaj nie więcej niż 60 tys.

Ana Warszawski dodaje: - Ludzie o polskich korzeniach są i tak w sytuacji trochę lepszej niż potomkowie Włochów czy Hiszpanów. O obywatelstwo tych państw jest znacznie trudniej. Na odpowiedź od władz w Rzymie, czy wniosek i dokumentacja zostały poprawnie sporządzone, czeka się ok. 3 lat, a nawet dłużej. Wielu ludzi załatwia więc sprawę inaczej. Wyjeżdżają do Włoch, tam na jakiś czas zamieszkują w prowincji, skąd pochodził przodek. Problem w tym, że muszą wcześniej załatwić sobie tymczasowe zameldowanie, a to też kłopot.

O Argentyńczyków pochodzenia włoskiego czy hiszpańskiego dzisiejsze władze w Rzymie i Madrycie nie bardzo dbają. Nasi dyplomaci nieco przyjaźniej odnoszą się do potomków XIX-wiecznych emigrantów z Galicji. Przekonują, że Polska jest krajem wartym poznania. Być może uda się przekonać niektórych, by zainwestowali oszczędności w Polsce.

- To ziemia szans - twierdzi Sławomir Ratajski, ambasador RP w Argentynie. I wręcz zachwala, że polski wzrost gospodarczy w tym roku może przekroczyć 5 proc.

Na razie jednak to głos wołającego na puszczy. Biznesmeni z Argentyny nie palą się do robienia interesów w kraju przodków. Podobnie jak ich młodzi rodacy mają tylko jeden cel: wyjazd na zachód Europy. Polska to dla nich wciąż część egzotycznego Wschodu, gdzie płace są niskie, a poziom życia odbiega od średniej zachodnioeuropejskiej.

O pokoleniu młodych Argentyńczyków, którym kryzys złamał życie, reżyser Daniel Burman nakręcił ostatnio film "El abrazo partido" ("Stłuczone objęcie"). Podczas festiwalu w Berlinie odniósł on wielki sukces.

Historia życia Ariela Makaroffa, młodego potomka Żydów polskiego pochodzenia (mieszka ich w Argentynie ok. 200 tys.), który rozczarowany brakiem perspektyw w Argentynie stara się o obywatelstwo polskie, tak poruszyła jurorów, że przyznali Burmanowi aż dwie nagrody. - Ważne jest to, że zawsze możemy stąd uciec do lepszego świata - mówi Ana Wajszczuk.

Kto wie, może ten lepszy świat niedługo będzie też znaczyć: Polska. I niewykluczone, że po nasyceniu się Zachodem młodzi Argentyńczycy polskiego pochodzenia zaczną w końcu, choćby z ciekawości, przyjeżdżać i do nas. To znaczy - do siebie.


1) Nadesłał p. Krzysztof Sprzączak

Źródło: http://polska.newsweek.pl/nie-boskie-buenos-aires,19690,1,1.html


Przygotowali: Waldemar J Wajszczuk & Paweł Stefaniuk 2013
e-mail: wwajszczuk@comcast.net