Olsztyn 22.XI.2006
Drogi Marku* z całą swoją Rodziną,
Jesień, to nie jest moja ulubiona pora roku, jesienią najchętniej
zapadłabym w „sen niedźwiedzi”, pracuje na „zmniejszonych obrotach”
– po prostu robię to, co naprawdę muszę (z prac domowych) odkładając
„na jutro” wszelką korespondencję czy prace dodatkowe. Z tego
przydługiego wstępu wynika, dlaczego tyle czasu milczałam, nie
odpisując na zadane mi pytania – bardzo przepraszam.
Z drugiej strony jesień – to dobry czas na wspomnienia –
wrzesień
1939, ostatnie dni z Ojcem, potem wyczekiwanie na próżno na powrót,
myśli o dzieciństwie, młodości, wreszcie Zaduszki i pamięć o całej
naszej Rodzinie.
A wiec wspominajmy..., niewiele tego jest i pewnie
będę się powtarzać, ale może wyłowisz to, co Cię interesuje do naszej kroniki
rodzinnej.
Do 1931 r. mieszkaliśmy w Siedlcach – Tata (M091)
był oficerem w 22
p.p., Mama zajmowała się córkami i Rodziną – której w Siedlcach było
dużo (ze strony Ojca cala Rodzina była w Krakowie i okolicach). W
1931 r. wyjechaliśmy do Wołozyna, potem Podswile, gdzie Tatuś służył
w K.O.P (Korpus Ochrony Pogranicza) blisko granicy wschodniej.
Mama tęskniła bardzo za Rodziną, dlatego mniej
więcej dwa razy do
roku przyjeżdżała ze mną i z moją siostrą Hanią (M092) – na
parę
tygodni do Siedlec i pomimo, że miała tam 2 rodzonych braci,
zatrzymywała się zawsze u swojej Cioci – M. Wajszczukowej (0059) –
na ul. Katedralnej. Pamiętam ten gościnny i serdeczny dom, zwłaszcza
z wiosny 1934 i 35 r. Kwitnący sad, ścieżka wśród zielonych krzewów
prowadząca do domu z gankiem z kolorowymi szybkami. Zawsze było tam
dużo gości, pełno gwaru, wśród serdecznej atmosfery i dobrego
jedzenia.
Maria Radoniewicz (M091) z córkami,
Barbara (l) i Hanna w Siedlcach
u rodziny na ul. Katedralnej, maj 1935 r. |
W 1936 r.
Tatuś zdecydował się na przejście do Policji, aby z kresów
wschodnich przenieść się do Centralnej Polski. Został skierowany na
6-mies. kurs dla oficerów P.P. (Policji Państwowej) w Warszawie. W
tym czasie Mama z nami zamieszkała w Siedlcach i Międzyrzecu Podl.,
gdzie miała rodzoną siostrę Helenę (M101) Lehmanową. Tam
odwiedzał
Ciocię i nas b. często Ks. Karol (0074) Wajszczuk,
który był
proboszczem w Drelowie (blisko Międzyrzeca). Pamiętam Go dobrze, bo
zawsze bawił się z nami (huśtał na nodze – był wysokim, silnym
mężczyzną) – chyba bardzo lubił dzieci, a z opowiadań Mamy i Cioci
wiem, ze był wyjątkowo dobrym i szlachetnym człowiekiem. Mieszkając
w Siedlcach, Mama b. często zachodziła do Cioci Marysi (0095) Klimczykowej (b.
lubiły się), jak również do Twoich Rodziców (0086).
To już mówiłam, ze Ciocia Marysia i Twój Tata byli Rodzicami
Chrzestnymi mojej siostry Hani.
Po skończeniu kursu, Tata
został przeniesiony do Lublina (Komendant
Powiatowej Policji) – tam spotkaliśmy się z Rodziną Wujka Zenka
(0096) Wajszczuka, z Mamy bratem Tadeuszem (M081).
Spędzaliśmy razem
prawie każdą chwilę, w lecie wyjeżdżając pod Lublin do lasu lub nad
rzekę. W Lublinie oprócz Rodziny Mamy, było trochę dobrych znajomych
z Siedlec – wszyscy byli bardzo zżyci z sobą i serdeczni – tak, że
życie towarzyskie było kwitnące i ożywione. Zakończeniem tego
przyjemnego okresu była data 1.IX.39 r., a wspólnych spotkań 13.IX,
kiedy to Policja Państwowa została rozkazem ewakuowana na wschód, a
wujek Zenek zdecydował się jechać razem z nią i moim Ojcem – aby
dołączyć do swego oddziału (był oficerem rezerwy) i walczyć o Polskę.**
Maria Klimczykowa (0095)
z mala Lilka (0097 - Teresa Jaroszynska)
w ogrodzie na ul. Katedralnej
Siedlce, 1935 r. |
Dostałam od Lilki (0097 – Teresa Jaroszyńska)
kopię pamiętnika wujka
Zenka – pisanego bardzo dokładnie, z którego dowiedziałam się o
losach Taty i Wujka do dnia rozstania. Są to dla mnie bardzo cenne
dokumenty – myślę, że Lilka przysłała je również Tobie, jak nie, to
napewno chętnie to uczyni. Całą okupację mieszkaliśmy razem, trochę
u nas, trochę u Cioci Pyny (0096 - Paulina
Bronisława). Po wojnie
Mama i Ciocia Pyna zajęte praca i wychowaniem nas, miały mniejszy
kontakt, ale po śmierci mojej Mamy, największego oparcia i wsparcia
psychicznego doznałam ze strony Cioci Pyny. To był bardzo dobry i
szlachetny człowiek (zresztą Wujek tez).
Siostra mojej Mamy Helena (M101)
wyszła za mąż chyba w 1926 r. Mąż
to Bolesław Lehman (jak mówiłam, nazwisko Jego rożnie się pisze),
był lekarzem w Międzyrzecu Podl., gdzie mieszkali do 1939 r. Wujek
zmobilizowany został 6 sierpnia 1939 r. i jako oficer rezerwy
przydzielony do 2 Szpitala Okręgowego. Do rodziny dotarła jedna
kartka ze Starobielska (zobacz). Wg informacji w książce J.
Tucholskiego „Mord w Katyniu”, pozostał w obozie do 12.V.1940 r.
Dalsze losy nie są znane. Ciocia Hela we wrześniu 1939 r.
przyjechała do Lublina do nas – tam mieszkała do śmierci w 1996 r.
Pani Lemanowa z ul. Cmentarnej w Siedlcach mogła być matka lub
ciotka Wujka Bolka (Wujek pochodzi z Siedlec). Wiem tylko, że miał
On bratanka mieszkającego w Warszawie, ale bliższe dane nie są mi
znane.
To chyba wszystko, co pamiętam – czy się przydadzą te moje
wspomnienia? U nas bez specjalnych zmian – cieszymy się z osobistego
poznania i wspominamy mile spotkanie (zobacz).
Ponieważ jestem „staroświecka” – pisze (dość niewyraźnie) list
odręcznie, ponieważ czas leci za prędko. Łączę również życzenia
Świąteczne.
Dużo serdeczności i ucałowań od Rodziny
Olsztyńskiej dla wszystkich – Basia i reszta.